GP, czyli lekarz od pierwszego wejrzenia

gp

Przychodzi Polak do lekarza, a wychodzi rozczarowany, bez recepty, z wątpliwościami co do kompetencji lekarza i zaleceniem wzięcia paracetamolu – uniwersalnego panaceum na wszystko.

Kto miał okazję korzystać z porady brytyjskiego General Practitioner, czyli odpowiednika naszego lekarza pierwszego kontaktu, ten wie o czym mowa. Pytanie tylko czy to brytyjska służba zdrowia jest taka zła, czy też może my mamy o niej nikłe pojęcie?


Lekarze GP stoją na pierwszej linii frontu w odwiecznej wojnie między pacjentami a brytyjską służbą zdrowia. To do nich zgłosimy się z wszelkimi dolegliwościami: z grypą, łamaniem w krzyżu, katarem alergicznym lub też tylko po poradę, gdy chcemy rzucić palenie i prawidłowo się odżywiać.

Kontaktu z GP nie unikniemy jednak chcąc otrzymać skierowanie na badania, do szpitala, czy na konsultację do specjalisty. Osiedlając się na Wyspach czy nawet przeprowadzając do innej dzielnicy, warto zawczasu o tym pomyśleć i zarejestrować się u miejscowego GP. Tak, aby na wypadek choroby, wiedzieć dokąd się udać.

Pierwsza taka wizyta jest zwykle czysto organizacyjna i ogranicza się do tzw. wywiadu, czyli krótkiej rozmowy z pielęgniarką i wypełnienia ankiety, w której musimy się przyznać ile palimy, pijemy, czy jak się odżywiamy. Z takiego spotkania wychodzimy zwykle zaopatrzeni w stos ulotek o wszelkich możliwych chorobach i paczkę prezerwatyw, tak na wszelki wypadek.

Paracetamol na wszystko

Polonijne fora internetowe kipią od skarg i zażaleń na tutejszych lekarzy. Że nie chcą wypisywać recept, że o skutecznym antybiotyku można tylko pomarzyć, że są słabo wyedukowani i zalecają „przeczekać" objawy choroby. Oficjalnie zadaniem GP jest przecież całościowa opieka nad pacjentem i koordynowanie procesu leczenia. Rzecz w tym, że mniej oficjalnie jest on pierwszym sitem odsiewającym tych naprawdę chorych od całej reszty hipochondryków, oszustów wyłudzających recepty, miłośników środków przeciwbólowych czy choćby wygłodniałych uwagi samotników. Stąd też pewnie popularność wspomnianego paracetamolu, z którym jak z petenta z kwitkiem, często odsyłają nas do domu. Jak on nie pomoże, znaczy, że jesteśmy naprawdę chorzy.

Teraz kilka plusów. Na spotkanie z lekarzem raczej nie czeka się długo, zwykle wystarczy zarejestrować się rano telefonicznie na wizytę tego samego dnia, a niektóre poradnie nie wymagają nawet tego. Jeśli porównać to z kolejkami w polskich placówkach, to naprawdę grzech narzekać. Druga ważna rzecz: przy gabinetach GP często znajdują się również lokalne Familly Planning Clinic, czyli poradnie zdrowia seksualnego, gdzie mamy ułatwiony dostęp np. do środków antykoncepcyjnych czy informacji nt. leczenia bezpłodności. Obecność naszych danych w bazie procentuje też tym, że jesteśmy na bieżąco informowani o darmowych, prowadzonych przez NHS akcjach społecznych.

A co, gdy czujemy, że naprawdę coś nam dolega? Z bólami w klatce piersiowej, utratą przytomności, zaburzeniami świadomości, problemami z oddychaniem, czy też wszelkiego typu cięższymi dolegliwościami lepiej od razu zgłosić się do szpitala. Tam też po pomoc udajemy się poza godzinami pracy placówek GP. Zawsze też możemy po prostu zadzwonić po karetkę (nr 999 lub międzynarodowy 112).

Jak chorować nie po angielsku

Brytyjska służba zdrowia szczyci się, że zarówno opiekę zdrowotną, jak i informację jest w stanie zapewnić w ponad 150 językach. Poradę lekarską po polsku otrzymamy dzwoniąc pod numer 0845 46 47 i wymawiając słowo „polish". Usługa jest poufna i dostępna przez okrągłą dobę. Możliwa jest również pomoc tłumacza w czasie wizyty lekarskiej. Aby ją zamówić trzeba jednak wcześniej umówić się na to ze swoim ośrodkiem zdrowia. Tak to przynajmniej wygląda w teorii, w praktyce o wiele lepiej i skuteczniej załatwimy sprawę komunikując się z lekarzem bezpośrednio po angielsku.

Warto pamiętać, że choć obcowanie z GP może irytować, to jednak brytyjski system zdrowia nie jest ostatnim na świecie i może poszczycić się niezłymi wynikami w dziedzinie wykrywalności i wyleczalności szeregu różnych chorób. Komu jednak łatwiej zaufać własnym medykom, też ma w czym wybierać, bo polskich klinik na Wyspach nie brakuje. Łączy się to oczywiście z dodatkowymi kosztami, ale w końcu zdrowie jest bezcenne i najważniejsze.

Źródło: www.niezbednik.apsik.co.uk/artykuly.php?id_artykuly=12867