Nieufność wobec potencjalnych klientów w strachu przed ich niewypłacalnością doprowadziła do zaostrzenia kryteriów kredytowych. Coraz większe wymagane depozyty na rozpoczęcie kredytowania są dla wielu nie lada wyzwaniem. Nowi kupują coraz mniej. Gdzie w Anglii Jest najlepiej, a gdzie najgorzej?
Zbierać, zbierać…
Siedem z jedenastu regionów Wielkiej Brytanii stało się czarnymi dziurami, jeśli chodzi o zakupy nieruchomości przez osoby robiące to pierwszy raz (first-time buyers). Powód? Coraz większe koszty życia, które uniemożliwiają zebranie wymaganego depozytu. Dotychczasowi posiadacze domów uzyskują depozyty z ich sprzedaży. Co zrobić mają młodzi bez takiego zabezpieczenia lub imigranci?
Dotychczasowa sprzedaż oraz szacunki wskazują, iż niewiele ponad 1/5 kupionych w 2011 roku nieruchomości trafi w ręce nowych członków rynku hipotecznego. Jest to połowa stanu, który byłby najzdrowszy dla gospodarki z racji włączania w obieg rynkowy kolejnych ogniw.
Nie widać rozwiązania problemu z trudnościami w uzbieraniu potrzebnego depozytu. Potrzebna jest „złota formuła” współpracy i jednomyślności kredytobiorców, instytucji finansowych i rządu, który powinien opracowywać, promować i wdrażać system pro-hipoteczny. Rządowy program FirstBuy przewiduje ułatwienia w zakupie nieruchomości z 5% wkładem własnym, jednak jest przewidziany tylko na 10,000 kredytów i wyłącznie na nowe budownictwo.
Duża część z potencjalnych nabywców nie decyduje się ostatecznie na zakup domu z racji obaw nad utrzymaniem płynności finansowej po dodatkowym obciążeniu domowego budżetu wydatkami postaci comiesięcznej raty do spłacenia. Najgorsza sytuacja jest w Szkocji, gdzie tylko niecałe 17% z nabywców będą stanowili first-time buyers. Walia i południowo-zachodnia Anglia były na drugim miejscu od końca z wynikiem 17.6%. Wyżej znajduje się region East Anglia (19.1%) i Anglia południowo-wschodnia (19.6%). Tradycyjnie ponad szereg wychodzi Londyn, gdzie udział nowych członków w rynku hipotecznym w czasie najbliższych 12 miesięcy ma wynieść aż 41.2%. Wynik Londynu jest dwukrotnie wyższy od średniej krajowej pomimo najwyższych cen domów i mieszkań w całej Wielkiej Brytanii. Zasobność portfeli i relatywnie dużą liczbę pierwszych kupujących na rynku londyńskim najlepiej dokumentuje fakt, iż w stolicy jest ich dwa razy więcej niż w regionie West Midlands, który z szacowanym wynikiem 23.4% znalazł się na drugim miejscu.
Udział nowych osób w rynku mieszkaniowym jest kluczowy dla rozwoju tego sektora. Bez nich sprzedający nieruchomość mają mniejszą szansę na sfinalizowanie transakcji i zakup nowych. Wysokie depozyty to problem głównie kupujących, ale i sprzedających.
Prężny rynek w Londynie jest spowodowany tradycyjnym dla każdej stolicy większym nagromadzeniem osób bogatszych.
Czy tak źle?
Problemy z zebraniem odpowiednio dużego wkładu własnego są realne, jednak sytuacja nie ulega pogorszeniu. Odwrotnie, szacuje się, iż obecnie liczba osób mogących pozwolić sobie na kredyt jest największa od ośmiu lat. Badanie Halifaxu uwzględniło jednak jedynie możliwości spłaty comiesięcznych rat i nie brało pod uwagę potrzeby zebrania wkładu początkowego. Halifax stwierdza również, iż cena średniego mieszkania kupionego przez nowa osobę na rynku hipotecznym jest obecna najniższa od roku 2003 i spadła z niecałych 141,000 funtów do 135,000.