- Szczegóły
-
Kategoria: Życie
Pamiętacie lato 2011? Rekordowo zimne, najzimniejsze w Wielkiej Brytanii od 25 lat. Ktoś krzyknie: Jakie ocieplenie klimatu? Jakie susze? Nad drugim punktem należy się jednak poważnie pochylić. Wody zaczyna powoli brakować.
Mieszkając w miejskiej londyńskiej dżungli możemy tego nie odczuwać, jednak nad lokalnymi rzeczkami prowincji widać, że susza dosięga Wielką Brytanię. Rzeki, strumyki, potoki czy drobne kanały zaczynają dramatycznie wysychać. Jest źle czy to tylko nieuzasadniona panika?
Londyn i okolice w zagrożonej strefi
Panika jest zbędna, jednak zagrożenie stabilności dostaw wody jest dość poważne. Nie potrzeba afrykańskich upałów i ton piasku przesuwanych przez ciepły wiatr by zacząć bić na alarm. Wystarczy gigantyczna konsumpcja i opady mniejsze niż zwykle, by sprawić, że dość paradoksalnie zimą i wczesną wiosną, w kraju poprzecinanym rzekami i otoczonym z każdej strony wodą, zacząć mówić o suszy.
Wielka Brytania to kraj wybitnie konsumpcyjny, oparty na kulturze korzystania z tego, co pod ręką. Nie inaczej jest z wodą. Raz na 5-10 lat w Wielkiej Brytanii zaczyna miejscowo brakować życiodajnego H20, które coraz częściej nie jest potrzebne nam do życia, a do korzystania samego w sobie. Na pierwszy rzut oka winni jesteśmy my sami, niemyślący o tym jak, po co i z jakim skutkiem lejemy i lejemy. I oto zwykłego Browna, Smitha czy emigranta Kowalskiego mają wziąć pod lupę firmy dostarczające wodę w południowej i wschodniej Anglii.
Skok na główkę
Sześciu operatorów – Anglian Water, Southern, Southeast, Thames, Veolia Southeast i Veolia Central postanowiło wydać, przy nieokreślonej postawie brytyjskiego rządu, tzw. Temporary Use Ban, czyli czasowy zakaz (tu: ograniczenie) używania wody w rejonach kraju dotkniętych ostatnio niedoborem życiodajnej cieczy. Zmusza do tego bardzo niski poziom wód gruntowych, nawet tragicznie niski, ponieważ niższy od tego z roku 1976, kiedy w niektórych brytyjskich miastach zakręcono czasowo kurki wszystkim mieszkańcom i zmuszono ich do korzystania z nadzorowanych miejskich pomp. Od dwóch lat poziom opadów jest alarmująco niski, a poziom wód gruntowych momentami wręcz zerowy, co zmienia rzeki w puste koryta, po których można spacerować suchą stopą.
W kilku rejonach Anglii zima 2011/12 był najsuchsza odkąd zaczęto oficjalne pomiary. Wysychają również zbiorniki retencyjne tzw. reservoirs. Piękna, słoneczna wiosna, która właśnie się rozpoczyna, będzie bardzo sucha, co pomimo swojej wypoczynkowej atrakcyjności, może mieć negatywne skutki ekonomiczne. W chwili obecnej w 14 hrabstwach stan suszy został oficjalnie ogłoszony przez władze.
Wodni szejkowie
Czego nie wolno? Dyktat branży wodociągowej (tzw. hosepipe ban, ang. hose, hosepipe – gumowy wąż) zapisany w 11 punktach ma objąć ogromny obszar kraju i od 5 kwietnia 2012 penalizować takie marnowanie wody, jak podlewanie kwiatów i trawników przy pomocy zraszaczy i węży, samodzielne mycie aut i łodzi, napełnianie przydomowych fontann, ogrodowych baseników i brodzików, mycie okien, werand, parkingów i podjazdów przy pomocy wspomnianego wcześniej węża gumowego. Krótko rzecz ujmując, należy zapamiętać schemat: wąż + woda=kara. Łamanie zakazu to żółta kartka w postaci listu przypominającego o zakazie lub automatyczny rachunek na 1,000 funtów wystawiony przez jednego z wymienionych wcześniej operatorów. A jeśli ktoś nie zechce płacić? Policja? Sądy? Kajdanki? A może zakaz używania wody do końca życia?
Z tego typu nakazów, a raczej zakazów zawsze można łatwo drwić podważając je, poddając w wątpliwość ich celowość z racji dość trudnej weryfikacji. Wiedzą o tym przedstawiciele firm wodociągowych, którzy nie planują wynajmować helikopterów i opłacać pieszych patroli kontrolujących mieszkańców terenów objętych Temporary Use Ban. Ważny jest medialny odzew i uświadomienie mieszkańców, że już nie tylko ropa jest coraz trudniejsza do wydobycia i droższa do kupienia, ale i tak podstawowy surowiec jak woda.
Ciekniemy
Hosepipe ban ma dotknąć co trzeciego mieszkańca Wielkiej Brytanii, co pokazuje skalę problemu złego korzystania z dobrodziejstw natury. I tu nasuwa się pytanie, czy tylko mieszkańcy Wielkiej Brytanii, konsumenci jako wielka masa są, w połączeniu z rekordowo niskim dwuletnim poziomem opadów, winni całej sytuacji. Oficjalne dane mówią, że na głowę przeciętnego Brytyjczyka przypada aż 150 litrów zużytej wody dziennie. Ogromna ilość, jednak to dopiero początek szokujących liczb. Wadliwa infrastruktura wodociągowa w UK sprawia, że każdego dnia przecieka bagatela 3.4 biliona litrów wody, czyli tyle ile zużyłoby blisko 23 miliardy Brytyjczyków (ile!?). Dane z portalu ThisIsMoney.co.uk są jednak niezweryfikowane.
Closed
Jak długo utrzyma się zakaz używania węży ogrodowych? Nawet przy zwiększonych ponadprzeciętnych opadach będzie z pewnością w mocy do końca wakacji we wszystkich rejonach inicjalnie nim objętych. Niewesoła jest również sytuacja w East Yorkshire (północno-wschodnia Anglia) i Wiltshire (okolica Bristolu, południowo Anglia niedaleko Walii), które w każdej chwili mogą zostać objęte restrykcjami.
Gdyby sytuacja się nie poprawiała, a niski poziom wód gruntowych utrzymywał się dalej, bardzo możliwe jest dalsze wprowadzanie ograniczeń w użyciu wody na terenie Zjednoczonego Królestwa, które dotknęłyby część przedsiębiorców i usługi publiczne. Pierwsze w kolejności do czasowego ograniczenia godzin pracy lub całkowitego zamknięcia byłyby myjnie samochodowe, czyli miejsca zużywające dużo wody, jednak niekoniecznie niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania kraju. Zaczęto by również ograniczać zużycie wody do czyszczenia dróg publicznych, czy innych instalacji, takich jak fontanny i baseny. Co potem? Lepiej nie myśleć i zacząć działać szybko, zarówno my, szarzy konsumenci, jak i firmy wodociągowe oraz premier Cameron.
Prawdopodobieństwo jest, zależnie od interpretacji, dość duże. Możliwość wystąpienia długotrwałych ciężkich opadów, które załagodziłyby sytuację jest jak 1 do 10 w okresie do maja, i 1 do 5 w dłużej perspektywie w roku 2012. Zagrożone może być brytyjskie rolnictwo i produkcja żywności, takich strategicznych półproduktów i produktów jak zboża, warzywa czy owoce. Do Temporary Use Ban mogą dołączyć także inni operatorzy.
Źródło: http://www.megamedialtd.com/swiatfinansow.com/pl/art/213?PHPSESSID=fc5cf784965201f241ca5eb29cce1953#zapomnij%20o%20pryskaniu%20wod%C4%85.%205%20kwietnia%20wchodzi%20temporary%20use%20ban.
Normal 0 false false false false EN-GB X-NONE X-NONE
Pamiętacie lato 2011? Rekordowo zimne, najzimniejsze w Wielkiej Brytanii od 25 lat. Ktoś krzyknie: Jakie ocieplenie klimatu? Jakie susze? Nad drugim punktem należy się jednak poważnie pochylić. Wody zaczyna powoli brakować.
Mieszkając w miejskiej londyńskiej dżungli możemy tego nie odczuwać, jednak nad lokalnymi rzeczkami prowincji widać, że susza dosięga Wielką Brytanię. Rzeki, strumyki, potoki czy drobne kanały zaczynają dramatycznie wysychać. Jest źle czy to tylko nieuzasadniona panika?
Londyn i okolice w zagrożonej strefie
Panika jest zbędna, jednak zagrożenie stabilności dostaw wody jest dość poważne. Nie potrzeba afrykańskich upałów i ton piasku przesuwanych przez ciepły wiatr by zacząć bić na alarm. Wystarczy gigantyczna konsumpcja i opady mniejsze niż zwykle, by sprawić, że dość paradoksalnie zimą i wczesną wiosną, w kraju poprzecinanym rzekami i otoczonym z każdej strony wodą, zacząć mówić o suszy.
Wielka Brytania to kraj wybitnie konsumpcyjny, oparty na kulturze korzystania z tego, co pod ręką. Nie inaczej jest z wodą. Raz na 5-10 lat w Wielkiej Brytanii zaczyna miejscowo brakować życiodajnego H20, które coraz częściej nie jest potrzebne nam do życia, a do korzystania samego w sobie. Na pierwszy rzut oka winni jesteśmy my sami, niemyślący o tym jak, po co i z jakim skutkiem lejemy i lejemy. I oto zwykłego Browna, Smitha czy emigranta Kowalskiego mają wziąć pod lupę firmy dostarczające wodę w południowej i wschodniej Anglii.
Skok na główkę
Sześciu operatorów – Anglian Water, Southern, Southeast, Thames, Veolia Southeast i Veolia Central postanowiło wydać, przy nieokreślonej postawie brytyjskiego rządu, tzw. Temporary Use Ban, czyli czasowy zakaz (tu: ograniczenie) używania wody w rejonach kraju dotkniętych ostatnio niedoborem życiodajnej cieczy. Zmusza do tego bardzo niski poziom wód gruntowych, nawet tragicznie niski, ponieważ niższy od tego z roku 1976, kiedy w niektórych brytyjskich miastach zakręcono czasowo kurki wszystkim mieszkańcom i zmuszono ich do korzystania z nadzorowanych miejskich pomp. Od dwóch lat poziom opadów jest alarmująco niski, a poziom wód gruntowych momentami wręcz zerowy, co zmienia rzeki w puste koryta, po których można spacerować suchą stopą.
W kilku rejonach Anglii zima 2011/12 był najsuchsza odkąd zaczęto oficjalne pomiary. Wysychają również zbiorniki retencyjne tzw. reservoirs. Piękna, słoneczna wiosna, która właśnie się rozpoczyna, będzie bardzo sucha, co pomimo swojej wypoczynkowej atrakcyjności, może mieć negatywne skutki ekonomiczne. W chwili obecnej w 14 hrabstwach stan suszy został oficjalnie ogłoszony przez władze.
Wodni szejkowie
Czego nie wolno? Dyktat branży wodociągowej (tzw. hosepipe ban, ang. hose, hosepipe – gumowy wąż) zapisany w 11 punktach ma objąć ogromny obszar kraju i od 5 kwietnia 2012 penalizować takie marnowanie wody, jak podlewanie kwiatów i trawników przy pomocy zraszaczy i węży, samodzielne mycie aut i łodzi, napełnianie przydomowych fontann, ogrodowych baseników i brodzików, mycie okien, werand, parkingów i podjazdów przy pomocy wspomnianego wcześniej węża gumowego. Krótko rzecz ujmując, należy zapamiętać schemat: wąż + woda=kara. Łamanie zakazu to żółta kartka w postaci listu przypominającego o zakazie lub automatyczny rachunek na 1,000 funtów wystawiony przez jednego z wymienionych wcześniej operatorów. A jeśli ktoś nie zechce płacić? Policja? Sądy? Kajdanki? A może zakaz używania wody do końca życia?
Z tego typu nakazów, a raczej zakazów zawsze można łatwo drwić podważając je, poddając w wątpliwość ich celowość z racji dość trudnej weryfikacji. Wiedzą o tym przedstawiciele firm wodociągowych, którzy nie planują wynajmować helikopterów i opłacać pieszych patroli kontrolujących mieszkańców terenów objętych Temporary Use Ban. Ważny jest medialny odzew i uświadomienie mieszkańców, że już nie tylko ropa jest coraz trudniejsza do wydobycia i droższa do kupienia, ale i tak podstawowy surowiec jak woda.
Ciekniemy
Hosepipe ban ma dotknąć co trzeciego mieszkańca Wielkiej Brytanii, co pokazuje skalę problemu złego korzystania z dobrodziejstw natury. I tu nasuwa się pytanie, czy tylko mieszkańcy Wielkiej Brytanii, konsumenci jako wielka masa są, w połączeniu z rekordowo niskim dwuletnim poziomem opadów, winni całej sytuacji. Oficjalne dane mówią, że na głowę przeciętnego Brytyjczyka przypada aż 150 litrów zużytej wody dziennie. Ogromna ilość, jednak to dopiero początek szokujących liczb. Wadliwa infrastruktura wodociągowa w UK sprawia, że każdego dnia przecieka bagatela 3.4 biliona litrów wody, czyli tyle ile zużyłoby blisko 23 miliardy Brytyjczyków (ile!?). Dane z portalu ThisIsMoney.co.uk są jednak niezweryfikowane.
Closed
Jak długo utrzyma się zakaz używania węży ogrodowych? Nawet przy zwiększonych ponadprzeciętnych opadach będzie z pewnością w mocy do końca wakacji we wszystkich rejonach inicjalnie nim objętych. Niewesoła jest również sytuacja w East Yorkshire (północno-wschodnia Anglia) i Wiltshire (okolica Bristolu, południowo Anglia niedaleko Walii), które w każdej chwili mogą zostać objęte restrykcjami.
Gdyby sytuacja się nie poprawiała, a niski poziom wód gruntowych utrzymywał się dalej, bardzo możliwe jest dalsze wprowadzanie ograniczeń w użyciu wody na terenie Zjednoczonego Królestwa, które dotknęłyby część przedsiębiorców i usługi publiczne. Pierwsze w kolejności do czasowego ograniczenia godzin pracy lub całkowitego zamknięcia byłyby myjnie samochodowe, czyli miejsca zużywające dużo wody, jednak niekoniecznie niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania kraju. Zaczęto by również ograniczać zużycie wody do czyszczenia dróg publicznych, czy innych instalacji, takich jak fontanny i baseny. Co potem? Lepiej nie myśleć i zacząć działać szybko, zarówno my, szarzy konsumenci, jak i firmy wodociągowe oraz premier Cameron.
Prawdopodobieństwo jest, zależnie od interpretacji, dość duże. Możliwość wystąpienia długotrwałych ciężkich opadów, które załagodziłyby sytuację jest jak 1 do 10 w okresie do maja, i 1 do 5 w dłużej perspektywie w roku 2012. Zagrożone może być brytyjskie rolnictwo i produkcja żywności, takich strategicznych półproduktów i produktów jak zboża, warzywa czy owoce. Do Temporary Use Ban mogą dołączyć także inni operatorzy.
Źródło: